sobota, 17 listopada 2012

ROZDZIAŁ V

Z dedykacją dla kochanej Melanii z bloga --- > http://love-for-the-last-drop-of-blood.blogspot.com/ . Kochana, jest mi niezmiernie miło, że mogłam cię poznać :* Jesteś naprawdę wyjątkową osobą :* I na dodatek bardzo utalentowaną :* Mam nadzieję, że notka cię zadowoli :* Buziaki!


ROZDZIAŁ V
Stefan
Siedziałem w rezydencji popijając whisky. Wow, zaczynam zachowywać się zupełnie jak Damon. To do mnie wprost niepodobne. Ale, co mi tam. Jeszcze łyczek. Mm, jakie to znakomite. Wprost rozpływa się w ustach…
Ale przejdźmy do rzeczy. Właśnie zapijam moje problemy. Fakt, kochałem kiedyś Katherinę, ale potem pojawiła się Elena, którą kochałem, kocham i kochać będę, niezależnie od tego, co się wydarzy. Wiem, że jest z Damonem, lecz… Wierzę, że kiedyś nadejdzie taki dzień, w którym znowu będziemy razem. To trochę naiwne, ale przecież mamy całą wieczność przed sobą. Kto wie, co się wydarzy? Może zrozumie, że to właśnie mnie kochała? Ahh… Idiota ze mnie. Łudzę się, że rzuci mi się w ramiona. Pff… Tak, tak, na pewno. A Katherina?
Nie rozumiem jej. Nie pamiętała o mnie przez cały ten czas, robiła wiele rzeczy, które mnie raniły, a teraz? Przychodzi do mnie i mówi, że mnie kocha? I ja mam jej niby w to uwierzyć? Dobra, zerwała z Arthurem, a w sumie rzeczy to on z nią, ale do cholery!  Jak można do tego stopnia pogrywać czyimiś uczuciami? Co jeśli zaangażuję się, poświęcę wszystko, a ona i tak na końcu mnie zostawi? Nawet nie wiem, co do niej czuję. Czy w ogóle coś do niej czuję… Przez to, ile szkód nam wyrządziła, jedyne co do niej żywiłem, to wstręt i nienawiść. A teraz? Teraz już sam nie wiem… Gubię się w własnym życiu.
Wstałem z fotela dokładając drewna do kominka, w którym płomienie tańczyły przepiękny taniec. Buchały niczym zgłodniałe lwy, gotowe do zabicia każdego, kto stanie im na drodze, a jednocześnie miały w sobie taką grację, której trudno było się oprzeć. Pomyśleć, że jakiś wiek temu siedziałem przy tym kominku z Katheriną… Nie chciałem zaprzątać sobie głowy myślami o niej, jednak to było silniejsze ode mnie. Ostatnio jedyne o czym myślałem, to Katherina i popieprzony związek mojego brata z Eleną.
Nagle płomienie zaczęły przybierać niewyraźny kształt. Buchały raz szybciej, raz wolniej; wirowały, obracały się, aż w końcu przybrały kształt twarzy jakieś kobiety, której nigdy nie widziałem na oczy. Zdołałem ujrzeć sarkastyczny uśmiech tej istoty. Ogień zaczął buchać jeszcze mocniej. Osoba, która mi się ukazała pragnęła podkreślić swoją siłę. Zaczynałem się coraz bardziej obawiać. W salonie zrobiło się niewyobrażalnie ciemno. Zgasły wszystkie światła, a moja szklanka z zawartością whisky zbiła się. Widziałem tylko tę przeklętą kobietę, która pobudzała we mnie niekontrolowanie negatywne emocje.
-Gra się dopiero zaczyna, Salvatore. Cierpienie dopiero da się we znaki. Twoja przyszłość jest tak czarna, jak noc bez gwiazd i księżyca. Widać tylko same chmury. Nie jedna księga ci to mówi.- wychrypiała nienawistnym tonem, po czym zniknęła.
Ogień ponownie zaczął spokojnie tańczyć swój taniec i buchać niczym zgłodniałe lwy. Światła na nowo zapaliły się. Wszystko wyglądało zupełnie tak, jakby nic się nie stało. Ja jednak byłem przerażony. Osunąłem się bezwładnie opadając na fotel. Boże, co to miało być? Nie mogłem pozbierać myśli. Kim była ta kobieta? Kiedy więc usiłowałem odpowiedzieć sobie na to pytanie, usłyszałem jak ktoś wpada do domu. Odwróciłem pospiesznie głowę w stronę nowoprzybyłej osoby. Strach zdziałał swoje. Ale wszystkie emocje opadły, gdy ujrzałem zmierzającą w moim kierunku Katherinę. Zignorowałbym ten fakt totalnie, gdyby nie jej przerażony wyraz twarzy i księgi w pod ramieniem. Coś mi tu nie grało…
-Co to ma być?- spytałem nie owijając w bawełnę patrząc to na Kath, to na tajemnicze księgi.
-To są kolejne problemy Stefan, które teraz dotyczą NAS WSZYSTKICH.- wysyczała poirytowana rzucając na stół trzy księgi.
~~~
-Znowu wymiotuje. To mi się bardzo nie podoba, Khloe.- mruknął Damon, którego coraz bardziej martwił stan zdrowotny jego małżonki.
Khloe nic nie odpowiedziała. Siedziała tylko na kanapie z założonymi rękami wpatrując się w jakiś obiekt. Była zamyślona. Objawy, które miała Elena nie dawały jej spokoju. Ona czuła, że to nie jest choroba. Ba! Nawet wiedziała, co może być przyczyną tych, a nie innych objawów. Nie myślała jednak, że wpisy z księgi Two minute’s to Deed okażą się prawdziwe. Znała te przepowiednie na pamięć. Miała obowiązek je studiować. Jakoż nie była normalną osobą musiała znać tę księgę. Swoją drogą zawsze ciągnęła ją w kierunku tych przepowiedni jakaś niepohamowana ciekawość; jakby jakaś siła wyższa kazała jej tam zajrzeć. Oczywiście, niektóre przepowiedziane opowieści się sprawdziły, ale niektóre nie. Wpisy te regularnie notowała Elanor Peterova – starsza siostra Tatii Peterovej, o której słuch zaginął. Nie została nawet wpisana do drzewa genealogicznego rodziny. Uważano ją za demona; kogoś niegodnego życia w rodzinie Peterovych. Elanor miała podobne zdolności do Khloe. Można powiedzieć, że jej osobowość równała się dziewczynie. Obie stały się ‘tymi’ istotami, o których nikt w dzisiejszych czasach nie miał bladego pojęcia. I tak powinno zostać. Wiedziała, że utrzymanie tej tajemnicy nie należy do najłatwiejszych zadań, ale cóż innego miała począć?
W każdym bądź razie, w księdze Two minute’s to Deed wyraźnie pisało, co czeka dwa sobowtóry z rodu Peterovych. Pierwszy sobowtór w księdze nosił imię- Kathelyn (odmiana Katherine). Drugi zaś Helena (chodziło o Elenę). Cały jej żywot został tam spisany. Wiadomo, że niektóre fakty mijały się z prawdą, ale jeśli Elanor prawidłowo spisała przyczynę objawów Eleny… Nie, to przecież nie możliwe. – truła się w myślach.
W końcu nie wytrzymała. Wstała z fotela idąc pospiesznie do swojej sypialni, zostawiając ogłupiałego Damona, którego wzrok czuła na swoich plecach. Zakluczyła ją, po czym odsunęła z podłogi dywan, który przykrywał zejście do potajemnej skrytki. Zamknęła za sobą klapę schodząc do piwnicy. Niby zwykła piwniczka, z przeróżnymi konfiturami i zaprawami.  Z prawej strony jednak stała półka z kompotami. Dziewczyna wypowiedziała „Tressios migunlos”, po czym pchnęła szafkę mocno do tyłu. Ta posuwała się coraz bardziej w tył, po czym stanęła. Otwarła się niczym drzwi, wpuszczając Khloe do środka. Kobieta wparowała zniecierpliwiona do środka dość przestronnej salki. Jakby nie patrzeć, może trochę nawet przypominała bibliotekę. Było tu bardzo przytulnie. Bardzo lubiła tu przebywać. Nieco hinduski wystrój sprawiał, że wnętrze emanowało dobrą energią. Przeróżne figurki stały na starych, solidnych półkach, a dywaniki z różnymi wzorami wisiały na ścianach.
Kobieta przysunęła drabinę, wchodząc po niej, by sięgnąć po dwie księgi z ksiąg, znajdujących się na półce, którą zwała „zakazaną”. Pierwszej z nich nigdy nie była w stanie przeczytać, gdyż jej nie posiadała. A księga ta, która jest na razie tylko jej pragnieniem to księga Peterovy. Nigdy nie miała okazji jej przeczytać. Co prawda słyszała o niej, ale nie leżała w zakresie jej możliwości do zdobycia. Swoją drogą, po tym, gdy wyszła za mąż całkowicie o tym zapomniała. Teraz przysunęła drabinę w miejsce, gdzie powinny być jej dwa najcenniejsze skarby. Pierwsza: Two minutes to Deed, a druga to Life- love and hate. Gdy miała już wyciągnąć pierwszą z nich, spostrzegła, że ani jednej, ani drugiej księgi nie ma na półce. W jednej chwili zamarła. Oblał ją zimny pot. Nie wierzyła, że to mogło się stać, ale ktoś odnalazł jej skrytkę i ukradł księgi do własnych celów. Miała ochotę zwymiotować z nerwów, gdyż zaczynała zdawać sobie sprawę, kim może być ta osoba.
~~~
-Wow.- tylko tyle zdołał wykrzesać z siebie Stefan, gdy przeczytał jedną z przepowiedni księgi Two minutes to Deed.
Nie mógł uwierzyć w to, co jest tu napisane. Cała przyszłość, zarówno jego, jak i jego brata, czy też Eleny została tu spisana. To, co tyczyło się Stefana wydawało się wręcz nieprawdopodobne. W księdze nosił imię Stephen (Stefan). Cała jego historia, począwszy od „Kathelyn”, aż do „Heleny” została tu spisana. Pisało tam wyraźnie:
Uczucie Stephena do dziewoi Kathelyn zostanie wystawione na próbę. Jego niestabilność w uczuciach okaże się trudniejsza, niż sam mógł na początku przypuszczać. Huragan w jego sercu rozpęta się na długi czas. Nie raz podda się urokowi kobiety, wgłębiając się w namiętny romans dwóch płomieni. Kiedy zaś jego upragniona Helena, wraz z mężem swym, a jednocześnie bratem jego, Damonem wydadzą na świat istotę żywą, wbrew prawom natury, zemsta zapłonie w sercu Stephena , niczym zgłodniały lew, domagający się upolowania największej ze zwierzyn. Złowrogie uczucie zawładnie jego sercem. Zostanie one splamione skazą, a wszelakie plany, jakie snuł w przeszłości, zostaną na raz zdmuchnięte. Nie jeden potok łez zostanie przelany przez niegodziwe czyny mężczyzny. W jego duchu zapanuje wieczna zima. Lód zmrozi jego serce. Tylko piekielny płomień ognia będzie wstanie je stopić.
Nie wiedział dokładnie, co ma o tym wszystkim myśleć. W sumie rzeczy jego uczucia zostały opisane prawidłowo, ale…Nienawiść? Zemsta? Istota żywa? Co prawda to trapiło go i to ogromnie. Wątpił w te słowa. Spojrzał więc z zapytaniem na Kath. Rzucił księgę na stół.
-Co to ma być?- uniosłem jedną brew ku górze.- I to są te niby problemy? – prychnąłem głośno przekręcając oczami.- To tylko stara księga z przepowiedniami i nic poza tym.- mruknąłem leniwie.
-Słuchaj, dzisiaj jakaś wiedźma objawia mi się, kiedy piłam krew. Woreczek spadł mi na ziemię, rozlał się i utworzył twarz tej kobiety, która zaczęła do mnie przemawiać. Kazała mi wycofać się z decyzji, które każe mi podjąć serce. Czy ty nie pojmujesz powagi sytuacji? Możemy mieć kolejnego wroga. A poza tym… To wszystko jest strasznie dziwne.- Kath podniosła głos.
-Czekaj, czekaj… Tobie też ta dziwna kobieta się ukazała? Bo mi właśnie przed twoim przyjściem „wyskoczyła z kominka”. Serio. Buchała ogniem.- moje zdziwienie nie znało granic.
-No to mamy problem.- wysyczała poirytowana dziewczyna, rzucając się z impetem na kanapę.
~~~
Rozwścieczenie Khloe nie znało granic. Ta wredna suka Katherine, wraz z kochaniutką Isobel musiała wykraść księgi, z skrytki. Dziewczyna pamiętała, co pisało na pierwszej stronie tej księgi:
Biada Tym, którzy niepowołani są do zaglądania w tę księgę!
Albowiem wpłynie to niekorzystnie na przyszłość, która stoi przed Wami!
Kto niegodny tknie tej księgi, nadarzy się nieszczęść wiele w czasie najbliższym,
A jeśliby ktoś drugi raczyłby zajrzeć w przyszłość, niech nieszczęście podwoi się dwukrotnie!
Niech nie dopuszczą się tej skazy demony! Niech boją się przyszłości tu spisanej!
Ostatni raz biadam wam, byście zachowali mą przestrogę w sercu!
Kobieta od zawsze święcie pilnowała, by każdy niepowołany trzymał się z dala od księgi. Nawet swojego męża nie wtajemniczała w te wszystkie ceregiele. Teraz sprawa wymknęła jej się spod kontroli. Nie bardzo wiedziała, jak ma wybrnąć z zaistniałej sytuacji. Na moment jakby zamarła. Oblał ją zimny pot. Zaraz potem jednak zrobiło jej się tak straszliwie gorąco, iż myślała, że zaraz zemdleje.
Ostrożnie zeszła z drabinki, stawiając nogi na mięciutkim, perskim dywanie. Odetchnęła głęboko chwytając się za głowę. Teraz była pewna- przepowiednia zaczyna się sprawdzać. A jeśli tak się dzieje, zaczynała nabierać coraz większych podejrzeń, co do „choroby” swojej siostry. Jeśli to byłoby prawdą, przewidywała istną katastrofę.
Zwinnym krokiem opuściła pomieszczenie, a półka za nią zasunęła się, wracając do swojego pierwotnego położenia. Dawno nie była bardziej rozzłoszczona, niż w tym momencie. Musiała odzyskać te księgi, póki nie będzie za późno. A kto wie? Może już jest? Miała ochotę zabić Katherinę za to, że zachowała się tak perfidnie i nieprzewidywalnie. Kobieta wręcz płonęła z wściekłości.
Weszła po drabince do góry, do sypialni. Opuściła klapę od „piwnicy”, zasłaniając ją dywanikiem. Wyszła wściekła, ale i zdeterminowana z pokoju. Gdy doszła do salonu, ujrzała tam Damona, który przytulał Elenę, zapewniając jej poczucie bezpieczeństwa. Khloe na chwilę zmiękła, oglądając tę uroczą scenkę. Mężczyzna gładził włosy jej siostry, a ta jakby zasypiała wtulona w jego tors. Kobieta zaczęła bardzo tęsknić za Thomasem… Nie mogła wprost się doczekać, kiedy wróci, wraz z ich największym szczęściem, Zane’em. Po dłuższej chwili otrząsnęła się z zamyślenia, gdyż spostrzegła, iż Damon przyglądał jej się pytającym spojrzeniem od kilku minut. Nie mogła teraz dać się ponieść uczuciom. Wpierw trzeba załatwić sprawy, które mimowolnie wpychały się na pierwsze miejsce. Szatynka zaklęła w duchu, że tak skomplikowane życie wiodła właśnie ONA. Nie dane jej było zaznać spokoju i żyć w ciepłym gronie rodzinnym. Wyrzeczenia, hart ducha i odporność na łzy. Tego nauczyła się przez te wszystkie lata… Dzięki temu wiedziała jedno- że czas podjąć decyzję.
-Coś się stało?- wypalił w końcu z lekka zakłopotany Salvatore.
-Owszem.- nawet nie starała się, by jej głos zabrzmiał spokojnie.- Musimy jechać do Mystic Falls. Nasza… trójka.- dodała z powagą.
-Dlaczego?- Damon zaczął się niepokoić.
-Ponieważ wiem, co może być Elenie. Ale nie dowiem się tego bez odpowiednich ksiąg, które zostały skradzione przez „ukochaną” Katherine Pierce! Naprawdę, jeśli ona, albo ktoś z jej… grona, otworzył jedną z tych ksiąg, zaczną dziać się okropne rzeczy.- odpowiedziała starając się przez cały czas zachować powagę.
Damon zmierzył Khloe wzrokiem. Kobieta zobaczyła w jego oczach niebezpieczny błysk. Ostrożnie wstał z kanapy, kładąc delikatnie małżonkę na kanapie, po czym wampirzym tempie znalazł się przy siostrze Eleny. Po chwili była już przyduszana do ściany. Salvatore nawet nie silił się na dobre maniery. Zrozumiał, że coś tu nie gra, a szatynka nie jest tym, za kogo się podaje. Brunet wzmocnił ucisk na jej szyi. O mało co, a by ją udusił.
-Powiesz mi, kim jesteś, czy może mam sprawić, żebyś przestała oddychać?- warknął nienawistnie w stronę Khloe.
-Da…Da…Damon…Przess…Przesstaa…ńń…- wydukała tracąc tlen.
-Powiesz?!- mężczyzna nie starał się być miły.
Brązowooka nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż w tym momencie ktoś odepchnął od niej Damona, który uderzył z hukiem głową o ścianę. Zbawczynią była Elena, która stanęła w obronie siostry. Nie bardzo wiedziała, co jest grane. Spoglądała to na męża, to na Khloe, aż w końcu utkwiła swój  poirytowany wzrok w oczach Salvatore’a, który zginał się z bólu.
-Co tu się wyrabia?- nie brzmiała zbyt milutko. To całe zajście wyprowadziło ją z równowagi.
-Elena… Ona nie jest tym, za kogo się podaje…Zrozum…- wydyszał z trudem, trzymając się za obolałą, krwawiącą głowę.
Teraz utkwiła pytający wzrok w oczętach siostry, która poczuła się lekko zakłopotana.
-Eleno, prawdopodobnie wiem, co jest przyczyną twych nietypowych objawów, lecz bym mogła się w tym upewnić, potrzebne mi są dwie księgi, które ukradła mi Katherina. Dlatego też musimy jeszcze dziś jechać do Mystic Falls.- odpowiedziała zmieszana.- Elena, wiem, że możesz mi nie wierzyć i traktować mnie jak wroga, ale proszę cię… Ja nie mogę powiedzieć kim jestem. Nie tu, nie teraz… Nie dziś. Po prostu, postaraj się zaufać, dobrze? A wszyscy wybrniemy z tego cało.- dodała, spoglądając na siostrę niemal błagalnym spojrzeniem.
-Jak możemy ci zaufać?! Okłamałaś nas! W co ty do cholery pogrywasz, hm?! Kim naprawdę jesteś?!- Salvatore nawet nie silił się, by opanować swój gniew.
Podniósł się z podłogi ponownie przygniatając Khloe do ściany. Jego ucisk na jej szyi był tak mocny, iż kobieta w ogóle nie mogła złapać tchu. Czuła, jak traci świadomość. Myślała, że zaraz zemdleje, a co najgorsze- umrze. Brak tlenu nie pozwalał jej normalnie funkcjonować. Powoli odpływała… Ale na szczęście Elena zareagowała w porę. Ponownie odepchnęła małżonka od ściany mrożąc go spojrzeniem. Spojrzała z politowaniem na bladą jak ściana Khloe, która wyczerpana oparła się o ścianę. Wyglądała jakby zaraz miała zemdleć. I rzeczywiście- zaczęła osuwać się na ziemię, lecz Salvatore’ówna zdążyła podtrzymać ją przed upadkiem. Dzięki temu szatynka tylko przycupnęła na podłodze zaczerpując tchu. Walczyła z własnym organizmem, by nie zemdleć. Nie mogła być taka miękka.
Damon stał z kolei skołowany przyglądając się całej tej scenie z osłupieniem. Nie czuł wyrzutów sumienia. Gdyby mógł to zrobić, zrobiłby to ponownie. Najchętniej zabiłby szatynkę. Zalazła mu za skórę. Był pewien, że nie jest normalnym człowiekiem i że zagraża jego Elenie. Jego myśli stawały się tak drastyczne, że w końcu zaczął przypuszczać, iż to przez nią Elena ma takie dziwne objawy „choroby”. Zmierzył kobietę spojrzeniem. Poczuł do niej nagły wstręt. Udusić ją to zdecydowanie za mało. Jeśli przez nią coś stałoby się jego małżonce… Nie chciał nawet dopuszczać do siebie nawet takich myśli, ale wtedy zemściłby się na niej. Zobaczyłaby, co to jest za ból. Zamyślił się tak głęboko, że usłyszał dopiero wstrząsające zdanie, które ocuciło go całkowicie.
-Dobrze… Zgoda. Zaufamy, a bynajmniej ja ci zaufam. Nie będę na razie wnikać w twoją tajemnicę, ale pamiętaj… Jeśli przez ciebie moim najbliższym spadnie choć jeden włos z głowy, pożałujesz tego.- rzekła poważnie czekoladowo oka.
-Ty chyba żartujesz! Ona jest nieprzewidywalna! Skąd wiesz, że nie jest jakimś popieprzonym łowcą? Masz jakąś pewność?- brunet nie ukrywał swojego gniewu.
-Nie mam, Damon. Ale wiem, że to moja siostra. Nie darowałabym sobie, gdybym straciła ją przez bezpodstawne oskarżanie, albo co gorsza, przez impulsywność MOJEGO MĘŻA.- warknęła w jego stronę, kierując się do pokoju synka Khloe, w którym spali z niebieskookim.
Brunet odprowadził żonę wzrokiem. Gdy w końcu zniknęła za drzwiami pokoiku Zane’a, Damon poderwał się na równe nogi podchodząc do Khloe. Ukucnął przed nią, chwytając mocno jej podbródek. Twarz kobiety wyrażała grymas, lecz nie zamierzał się tym przejmować. Z największą nienawiścią, na jaką tylko było go stać zajrzał w oczy szatynki. Ta wydawała się być niewzruszona. Jej wzrok wyrażał dumę, nieugiętość i hart ducha. To jeszcze bardziej pobudziło w nim złość.
-Kim ty w ogóle jesteś?- wyszeptał jadowicie w stronę kobiety. Ta zaśmiała się gromko na jego słowa.
-Nie powinno cię teraz to interesować, chłopcze.- mruknęła niechętnie.
-Ah, tak?- warknął wściekle.- Może teraz nie powinno mnie to interesować, ale wiedz, że jeśli Elenie choćby włosek z głowy spadł, wtedy zainteresuję się tym na poważnie. Nie radzę ze mną zadzierać, jeśli chcesz żyć.- twarz Khloe nie wyrażała żadnych emocji.- Wiesz, na twoim miejscu liczyłbym się z czynami, bo przecież chcesz żyć nadal u boku męża i szczęśliwie odchować synka, hm?- uderzył w jej czuły punkt. To pobudziło ją bardzo szybko.
-Nikomu nic z mojej strony nie grozi.- wysyczała przez zaciśnięte zęby.- Ale jeśli ty spróbowałbyś zbliżyć się do mojej rodziny, w ciągu ułamku sekundy pożegnałbyś się z tym światem.- brzmiała bardzo groźnie.
Damon ostatni raz zmroził ją spojrzeniem, po czym podniósł się opuszczając mieszkanie. Khloe odetchnęła głęboko. O mały włos, a jej sekret ujrzałby światło dzienne. Wiedziała, że Salvatore to wielce impulsywny człowiek, a na dodatek uparty jak osioł. Jeśli zacząłby węszyć… Kobieta natychmiastowo odgoniła od siebie tę myśl. Musiała jeszcze dziś znaleźć się w Mystic Falls. Ale przedtem trzeba pomówić z Eleną… Zawiodła jej zaufanie, przez co wszystko troszkę się skomplikowało.
Powoli podniosła się z podłogi masując obolałą szyję. Zaklęła pod nosem. Damon nie owijał w bawełnę. Nie gadał, nie marnował czasu- on po prostu działał. Działał, ale zbyt impulsywnie. Dobrze, że Elena była w pobliżu, inaczej pewnie leżałaby tu martwa.
Khloe zapukała w drzwi do pokoju, w którym przebywała jej siostra. Nie usłyszała żadnego słowa, więc lekko uchyliła drzwi szepcząc „mogę?”. Gdy Elena zobaczyła jej przymilny uśmiech, wzruszyła tylko ramionami. Kobieta wkroczyła do pokoiku swego synka. Na ścianach pomieszczenia wisiało pełno plakatów z „Harreg’o Pottera”. Uwielbiał tę sagę. Świat magii pochłaniał go bez reszty.
Szatynka usiadła obok siostry na łóżku. Przypatrywała jej się przez moment. Elena starała się przybrać maskę obojętności, jednak nie za bardzo jej to wyszło. Z jej oczu widać było, jak bardzo się w tym wszystkim gubiła. Khloe chwyciła dłoń Eleny, która znajdowała się na kolanie dziewczyny. W tym momencie jednak znowuż to nadażyła się wizja.
Krew. Mnóstwo krwi. Wręcz kałuża, która powiększała się na panelach w nieznanym pomieszczeniu. W jej odbiciu dostrzegła leżącą, u kresu życia Elenę- bardzo wychudzoną, spragnioną, wygłodniałą. Zdążyła dostrzec pochylającą się ku niej sylwetkę blondyna, który z nienawiścią obnażył kły. Następny obraz to mała dziewczynka, z bardzo długim warkoczykiem. Spała ona w objęciach zdruzgotanego Damona. W jego oku widoczna była łza, która spłynęła mu po policzku. Dalszy obraz to walka Salvatore’ a z dwoma blondynami. Wydawałoby się, że nie ma szans. Uderzył głową z hukiem o kafelki. W tym momencie jednak w pomieszczeniu pojawiła się nieznajoma kobieta, która rzuciła się na jednego z blondynów. Potem przyszła z pomocą następna kobieta, której nie znała; blondynka. Aż na końcu pojawiła się w tak strasznym stanie Elena. I w tym momencie obrazy zaczęły zmieniać się tak szybko, że nie nadążyła nawet pomyśleć. Mała dziewczynka w warkoczyku; Damon roztrzaskujący szklankę; zmasakrowana Elena, klęcząca na nogach i opierająca się na rękach, która dostała mocny cios w policzek; blondyn popijający trunek z drugim blondynem, z szyderczymi uśmieszkami na twarzy; jakaś kobieta bawiąca się lalkami z ową malutką dziewczynką; aż w końcu Elena, której dziewczynka badawczo się przyglądała.
Wizje pewnie trwałyby dłużej, lecz w tym momencie dłoń Khloe została jakby porażona. Momentalnie ocknęła się z „transu”, przy czym raptownie zabrała dłoń z kolana siostry. Salvatore’ ówna patrzyła się na nią oniemiała przez chwilę. Nie zamierzała pytać, co się stało. Wolała nie pogarszać zaistniałej sytuacji. Hestih’ówna jednak spojrzała na Elenę, jak na intruza. Poderwała się z kanapy, przyglądając jej się badawczo. Bardzo, ale to bardzo badawczo. Dziewczyna zaczynała się z lekka obawiać kobiety.
Ta natomiast była coraz bardziej pewna swych przekonań. W 90%-ach mogła stwierdzić, co dolega jej siostrze. Nie chciała jednak mówić o tym na głos. Wolała poczekać, aż dojadą do Mystic Falls, a tam wszystko się okaże. Przecież te wizje, podwójna aura u Eleny, wymioty, plucie krwią i oparzenie dłoni… To może znaczyć tylko jedno.
-Eleno… Musimy się spieszyć. Sprawa jest bardzo, bardzo skomplikowana. Powinniśmy od razu wyjechać do Mystic Falls.- wypaliła znienacka Khloe.
 -Dlaczego? Powiedz mi, proszę, co to za dolegliwość? Nie trzymaj mnie dłużej w niepewności…- sarnio oka wydawała się być tym wszystkim po prostu zmęczona.
-Powiem ci, gdy będziemy już w Mystic Falls, obiecuję. Tylko proszę, zaufaj mi.- wyszeptała błagalnie.
-Właściwie, kim ty jesteś? Czemu chwilami jesteś taka nieobecna, czemu teraz odsunęłaś się ode mnie, jak oparzona? Proszę, powiedz. Nie powiem nikomu, nawet Damonowi.- raptownie zmieniła temat, gdyż to trapiło Salvatore’ównę niezmiernie.
-Nie mogę, Eleno. W każdym razie, nie teraz.- zawstydzona opuściła głowę.- Ale uwierz mi, nie skrzywdziłabym własnej siostry.- dodała z przekonaniem.
W tym momencie do pokoju wparował Damon, który zmierzył Khloe piorunującym spojrzeniem. Musiał obadać sytuację. Zerknął na Elenę.- Miała się dobrze. Gdy upewnił się, że nic nie stało się jego ukochanej, nieco rozluźnił się. Podszedł do szatynki, stając z nią ramię w ramię. Wzrok wbił w małżonkę, która wyglądała na bardzo słabą. Zmartwiło go to i to bardzo. Nie zamierzał jednak zbytnio rozczulać się przy  Hestih’ównie. Zachowaj zimną krew, Salvatore. Nie rób z igły widły- wbijał sobie do głowy.
-To co, wiedźmo? Chyba najwyższy czas jechać?- nawet nie silił się na miły ton.
-Tak. To dobry pomysł.- odparła zmieszana.
-I to mi się podoba. Jak nadal będziesz taka grzeczna, to może zawieszę próbę twojego zabójstwa.- mrugnął do niej okiem.
-Damon, przestań się tak do niej odzywać.- Elenę zaczynało irytować jego nonsensowne zachowanie.
-Księżniczko, kochanie moje, słonko, nie stresuj się. Ja jej przecież J E S Z C Z E nic nie zrobiłem. Więc w czym problem?- no tak. Przemowa „Starego, dobrego Damona”.- W ogóle, o czym my dyskutujemy? O tej małej gnidzie, która pewnie tylko czyha na okazję, by zabić te pierdolone wampiry, którymi jesteśmy?- Salvatore’ównę zaczynało coraz bardziej niepokoić jego zachowanie. Dawno się tak do niej nie zwracał.
-Damon, odpuść.- warknęła karcąco.
-Kochanie, swoje już powiedziałem. Za bardzo bierzesz wszystko do serca.- jego chamskość poszerzała horyzonty.- Ah, nie traćmy czasu na tę…- ugryzł się w język i uśmiechnął się do szatynki ironicznie.- … Istotę. Czas jechać do Mystic Falls, gdzie może chociaż do czegoś się przyda. W końcu to chodzi o nie jakąś tam istotę, tylko o Elenę, którą miłuję nade wszystko, więc spieszmy się.- dodał szybko, po czym zaczął pakować ich rzeczy.-No co?- mruknął, gdy wyczuł na sobie ich wzrok.- W końcu chcesz przeżyć, prawda, słonko?- zwrócił się do Eleny z dziwnie ironicznym tonem. To zaczynało doprowadzać ją do furii.
-Jeśli się zaraz nie przymkniesz, to nigdzie nie pojadę, i do cholery jasnej, umrę tu nawet!- wrzasnęła wyprowadzona z równowagi.- Wkurzasz mnie, Salvatore.- wstała z łóżka, podchodząc do niego i szepcząc mu to z przekąsem do ucha, po czym opuściła pokój zmierzając do kuchni.
-Zadowolona jesteś, gnido? Gdyby nie ty i twoje durnowate tajemnice, nie byłoby tej całej szopki.- wysyczał w stronę Khloe.
-Nie, Damon. To przez twoją chorą impulsywność. Gdyby nie ona, wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej.- odpysknęła mu z dumą.
-Lepiej uważaj na słowa, kotenieńku, gdyż dzisiaj moja impulsywność pracuje na przyspieszonych obrotach. Dlatego też jedno twoje niewłaściwe słowo, jeden nieprzemyślany ruch, gest, bądź też czyn, a możesz leżeć tu martwa.- powiedział to z takim jadem, iż Hestih’ówna zaczynała się go naprawdę obawiać. Salvatore czując jej przyspieszone bicie serca uśmiechnął się do niej złośliwie, opuszczając pokoik.
~~~
Droga do Mystic Falls dłużyła się w nieskończoność. Chwała Bogu, ani Elena, ani Damon, ani Khloe nie odzywali się. Milczeli przez cały ten czas. Ta cisza nie należała jednak do tych najprzyjemniejszych. Była przesiąknięta napiętą atmosferą.
Brunet na okrągło przeklinał w myślach siostrę swej żony. Nieustannie myślał o jej prawdziwej tożsamości. Stawiał :
a)     Na wiedźmę
b)    Na jakiegoś dziwnego łowcę
Żadna z tych opcji jednak nie układała się w logiczną całość. Stwierdził tylko tyle, że jest ona na pewno wrogiem. Knuł więc niecny plan, który miał na celu zniszczenie tej… Istoty. Postanowił, że gdy tylko wyśpiewa im, co jest Elenie, zabije ją, tak, żeby nikt się nie zorientował. Jednak to postanowienie coraz bardziej go trapiło. Sumienie go zżerało. Elena nigdy by mu nie wybaczyła, gdyby coś stało się jej jedynej siostrze. Fakt, przecież ona też ma rodzinę. Ale co on miał niby zrobić? Bezpieczeństwo żony było dla niego najważniejsze. W każdym bądź razie, przez głowę przebiegła mu również myśl, że po prostu, zauroczy ją, aby pożegnała się z Eleną, potem, by zapomniała o całej tej przygodzie, a na końcu rozkaże jej wrócić do Bułgarii. I tyle. Ochota na zabicie jej osiągała prawie maksimum, ale czuł, że opanowanie się będzie jedynym słusznym wyjściem z zaistniałej sytuacji. A potem wszyscy będą mogli żyć w spokoju. Chociaż nie można powiedzieć, że wszystko pójdzie z górki. Bo co, jeżeli Elenie byłoby coś naprawdę poważnego? To zmieniłoby wszystko. Cały jego plan ległby, prawdopodobnie, w gruzach. Również główkował nad tym, co to może być za „choroba”, lecz nie mógł nic sensownego wymyślić. Nigdy nie słyszał o tym, by wampir „chorował”, oczywiście nie licząc przypadków nadnaturalnych, jak jad wilkołaka, czy też długie nie picie krwi, czy też zaklęcia, bądź werbena. To wszystko wydawało mu się strasznie dziwne.
Salvatore’ówna natomiast była już tym wszystkim zmęczona. Próbowała nie myśleć o tym wszystkim, lecz nie mogła. Obrazy z minionych dni przelatywały jej przed oczami niekontrolowanie. Z jednej strony jej choroba, a z drugiej siostra, która ma jakieś nadnaturalne zdolności. Jej nerwy sięgały kresu wytrzymałości.
Khloe, przez całą drogę, próbowała zanalizować, o co chodzi w jej wizjach. Oczywiście, wydawało jej się to wręcz banalne, jednak nie mogła uwierzyć, że to co widziała jest prawdą. Obawiała się o życie siostry. Wbrew przypuszczeniom Damona nie chciała dla niej źle. Ale on tego nigdy nie pojmie…
Kiedy więc dojechali do Mystic Falls, a samochód zatrzymał się przed rezydencją Salvatore’ów, Elena wyskoczyła z auta tak szybko, że nawet nie domknęła drzwi. Nie czekała ani na Damona, ani na Khloe, po prostu pospiesznym krokiem wkroczyła do miejsca, które zwykła była zwać domem. Chciała rzucić się z impetem na kanapę w salonie, lecz tam zauważyła kłócących się Stefana i… Katherinę. Gdy sarnio oka ujrzała wampirzycę w pensjonacie, u boku blondyna, wściekła się niesamowicie. Ona nigdy się nie zmieni. Okradła Khloe, zwiodła Arthura, oszukała Stefana, a teraz próbuje go odzyskać… W jej sercu zrodziła się nienawiść tak wielka, że nie była w stanie jej udźwignąć.
-Co ty tu robisz?- wysyczała nienawistnie w stronę Kath.
-Sprowadzają mnie tu… Drobne problemy.- odparła uśmiechając się ironicznie w jej stronę.
-Ah tak? Tak się składa, że my też mamy problemy.- warknęła nienawistnie sobowtórka.
-Katherina!- krzyknęła z impetem Khloe.- Ukradłaś mi moje księgi.- zwróciła się bezpośrednio do wampirzycy, nie przejmując się niczyją obecnością.
Pierce w odpowiedzi ukazała jej rząd swoich białych zębów. Coś na kształt złośliwego uśmieszku wykrzywiało jej usta. Wstała z kanapy podchodząc do siostry Eleny. Zaczęła powolutku ją okrążać, bawiąc się pierścionkiem. Nie spuszczała z niej wzroku. Szatynka nie przepadała za Kath, ale teraz ta niechęć zmieniła się w szczerą nienawiść. Czuła, że ona zna jej sekret, który zaraz mógł ujrzeć światło dzienne.
-Khloe, Khloe, Khloe… Naiwna dziewczynka.- zaśmiała się szyderczo.-Tak, tak… Przejrzałaś mnie, ukradłam twoje księgi. Jestem winna.- uniosła do góry ręce w geście przyznania się do winy.- Ale czyżby to oznaczało, że oni znają twą „tajemnicę”?
-Zamilcz.- Khloe była dość zdeterminowana.- Widocznie nie przeczytałaś, że demonom nie wolno czytać tej księgi, bo wydarzy się nieszczęście, nieprawdaż?- Kath na moment stanęła przyglądając się badawczo szatynce.- Tak myślałam.- mruknęła ponuro.- Tak więc, dla własnego bezpieczeństwa zamilcz.- warknęła nienawistnie w jej stronę.
Podeszła do stołu, gdzie leżały księgi. Wzięła do ręki „Two minutes to Deed”. Przekartkowała szybko kilka stron, zatrzymując się na jednej z nich. Wytężyła wzrok wczytując się w jej treść. Na moment zamarła. Zrobiła się blada jak ściana. Spojrzała z przerażeniem na Elenę, która stała wtulona w Damona. Ona również jakby oczekiwała najgorszego. Szatynka wypuściła głośno powietrze. Zrobiło jej się nie dobrze. Nie mogła uwierzyć w to, co tu przeczytała. Damon w końcu nie wytrzymał. Jego cierpliwość dobiegła końca.
-No? To co jest Elenie?- wybuchł w końcu, nie mogąc się powstrzymać.
-Elena, coś ci jest?- wtrącił z lekka zaniepokojony Stefan.
-Tak, panie „spostrzegawczy”, coś jej jest i właśnie usiłuję się dowiedzieć CO.- wysyczał z ironią Damon. – Khloe, to jak? Wysłowisz się w końcu?
-Damon…- szatynka przełknęła głośno ślinę.- Elena jest w ciąży.- powiedziała w końcu, po czym blada jak ściana spojrzała się na siostrę.
Damona zamurowało. Stał jak wryty patrząc się gdzieś nieobecnym wzrokiem. Nie poruszał się. Salvatore’ówna natomiast podeszła do kanapy, opierając się o nią łokciami. Musiała to przyjąć do świadomości. Będzie matką. W końcu będzie matką! Ale jak? Jakim cudem? Żadne z zgromadzonych nie mogło uwierzyć w to, co zostało wypowiedziane przez siostrę sobowtóra. Nawet Katherine stała z lekko rozchylonymi ustami, a Stefan… Stefan wyglądał tak, jakby ktoś oblał mu twarz werbeną. Wszyscy to przeżywali. I to bardzo.
-Ale… Jak to… Jak… Możliwe…- Elena nie potrafiła ułożyć pytania.
-Widocznie musiałaś zajść w ciążę, gdy byłaś jeszcze człowiekiem… Dziecko… Dziecko musiało przeżyć.- wydukała wstrząśnięta Khloe.
-Żartujecie sobie?! Przecież niewiadomo, co to… Coś, może jej zrobić!- blondyn w końcu odzyskał mowę.
-Eleno, nie wiadomo, czy ono… Przeżyje. Twoje serce nie bije. Musimy się dowiedzieć, czym jest ten płód i… Czy chcesz go urodzić.- szatynka próbowała zachować spokój i opanowanie.
-Nie. Nie, nie, nie! Elena, chyba nie chcesz urodzić tego dziecka?!- młodszy Salvatore był bardzo wkurzony.
W odpowiedzi otrzymał tylko jedno, rozżalone spojrzenie, które wyjaśniało wszystko. Chciała tego dziecka. Coś w nim pękło. Pragnął, aby to wszystko było tylko koszmarnym snem, ale… Stało się. Nigdy nie myślał, że sprawy zabrną tak daleko. Gdzieś, w głębi serca łudził się, że kiedyś jeszcze ją odzyska, że spędzą razem wieczność… A teraz? Teraz wyzbył się wszelkich nadziei. Jego serce zostało przepełnione nienawiścią i bólem. Stało się lodem. Posłał swej byłej ukochanej złowrogie, pełne bólu spojrzenie, po czym opuścił dom.
Damon natomiast nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. On, beztroski, niezależny, wampir miał zostać ojcem? Fakt, rozważał kiedyś takie życie, ale teraz, gdy to stało się rzeczywistością… To go przerosło. Co teraz miał zrobić? Być wesolutkim, kochanym tatuśkiem? A potem może dziadkiem? I może miał jeszcze pozwolić, by Elenie stała się krzywda? I co teraz? Czuł się, jakby ktoś przebił mu kołkiem plecy. Kotłowało się w nim tyle sprzecznych uczuć, z którymi nie potrafił sobie poradzić. Nie mógł tu zostać ani sekundy dłużej. Musiał to sobie wszystko, na spokojnie przemyśleć. Poszedł więc w ślady brata i w wampirzym tempie opuścił dom.
-No brawo, Elenko. Spierdoliłaś Damonowi życie.- zaśmiała się pogardliwie, po czym wyszła z rezydencji.
A Elena?

Elena opadła na kanapę, po czym zaczęła płakać. Myślała, że Damon ją zostawił, że wystraszył się tego, że Salvatore’ówna jest w ciąży. Khloe przytuliła ją mocno do siebie, uspakajając ją. Wiedziała, co zrobi jej siostra. To było chyba zbyt oczywiste. Nigdy nie wybaczyłaby sobie, gdyby nie urodziła dziecka. Musiałaby iść przez wieczność z nieustającymi wyrzutami sumienia z tego powodu. To byłoby najokropniejszą rzeczą w jej życiu. Khloe doskonale ją rozumiała. Sama założyła rodzinę i oddałaby życie, za swego synka i męża. Nic nie było dla niej ważniejsze, ani nikt. Poświęcenie chyba przechodziło dziedzicznie w ich genach.
-Przepraszam… Pójdę do siebie.- burknęła brązowooka kierując się w stronę sypiali.
~~~~
Elena siedziała w sypialni, myśląc o swoim życiu. Wszystko stało się tak szybko… Przez całe życie musiała zmagać się z problemami. Jej życie nigdy nie było normalne. Od zawsze należała do tego dziwnego, nadnaturalnego świata. Od zawsze była sobowtórem. Nic nie mogło tego zmienić. Takie po prostu jej przeznaczenie. Wampirzyzm, ciągła walka, nieustające problemy i ani chwili wytchnienia… Jednym słowem katusze na wieczność.
Odkryła bluzkę gładząc swój brzuch. Czuła, że tam, w jej wnętrzu, jest mała istotka, jej dziecko. Kochała je i to bardzo. Nie liczyło się dla niej to, że może stać się jej krzywda. Dbała tylko o to, by nic nie stało się dziecku. Wspominała właśnie swoje dzieciństwo- gdy grała z Graysonem w piłkę, gdy stłukła wazon, gdy dorysowała Jeremy’emu wąsy, gdy uciekała przed Mirandą… Zaśmiała się w duchu. Jej młodość była udana. Wszystko zdawało się takie proste… Pragnęła, by i jej dziecko otrzymało takie dzieciństwo- bezpieczne, bezproblemowe i pełne miłości.
-Wiesz- zaczęła gadać do płodu- że mamusia cię kocha? Kiedyś będziemy razem grać w piłkę, zobaczysz. Szkoda tylko, że tatuś tego nie rozumie… No, ale cóż, będziemy musiały sobie jakoś poradzić same.- zachichotała smutno.
Na to drzwi otworzyły się. Do sypialni wszedł Damon. Usiadł obok Eleny, przytulając ją mocno do siebie. Dziewczyna wtuliła się w jego koszulę ocierając skapujące łezki. Wampir wypuścił głośno powietrze. Ta wiadomość była dla niego bardzo, bardzo ciężka dla udźwignięcia.
-Nie chcesz tego dziecka, prawda?- bardziej stwierdziła, niż zapytała.
-Chcę ciebie.- odparł gładząc ją po włosach.- Dziecko… Nie widzę siebie w roli potulnego tatuśka, który odbiera dzieciaka z przedszkola.- Elena na te słowa załamała się zupełnie.- Ale… Nie chcę, byś była przeze mnie nieszczęśliwa. Nie zniósłbym tego, gdybyś przez wieczność siedziała tak zasmucona.
-Dlaczego tak nie chcesz tego dziecka?- ledwo powstrzymywała łzy.
-Czy ja powiedziałem, że nie go nie chcę?- dziewczyna w ogóle nie rozumiała małżonka.- Powiedziałem tylko, że nie widzę siebie w roli ojca, ale… Taka malutka, krucha istotka w moich rękach… Wiesz, brzmi miło.- dodał mrugając do niej oczkiem.
-To czyli, że…?- w sarniookiej zrodziła się nadzieja.
-To znaczy, że przejdziemy przez to razem. Choćby nie wiem, jakie zagrożenie czaiło się za rogiem.- wyszeptał całując ją w czoło.
~~~
Stefan chodził po ulicach Mystic Falls. Jego ból, jego nienawiść, złość były tak wielkie, że nie mógł ich udźwignąć. Miał ochotę wymordować całe miasto. Stracił wszelką nadzieję na odzyskanie ukochanej. Dziecko… Z jego bratem… To brzmiało tak nieprawdopodobnie… Mogli być razem, na zawsze, gdyby tylko nie zechciał uratować skóry braciszkowi… Przeklną w duchu swoją głupotę.
Jego rozmyślania przerwał jednak mężczyzna, który zagrodził mu drogę. Na jego twarzy malował się niebezpieczny uśmieszek. Stefan odruchowo zrobił krok w tył. Za dobrze znał ten wyraz twarzy. Czuł, że to nie skończy się dobrze.
-Witaj, Stefanie.- przywitał się wyniosłym tonem.- Widocznie będziemy musieli ponownie zjednoczyć siły.- dodał, czym totalnie zbił z pantałyku Salvatorea.
__________________________________________________________________
JUUUUUUUUUUUHU! :D Dodałam notkę! Ale się jaram :D Wiecie, nie miałam weny na tego bloga, ale po całonocnym seansie Sagi Zmierzch coś mnie natchnęło ;-) Tak, tak, wiem, "Elena w ciąży" . Ale nie martwcie się, happy-endu tak prędko nie będzie, o nieeee. Komplikacje. ;-) Damon też sweet tatuśkiem nie będzie, takim jak myślicie, więc luuz ;-) Ta notka była trudna do przebrnięcia, więc... Cieszę się, że ją zakończyłam. Teraz powinno być z górki ;) Wiem, że jest dużo błędów i wgl, że jest krótka i do kitu, ale jest przynajmniej ;)
NN za tydzień, albo dwa. :)
A i przypominam- dla fanów Dramiony, wraz z kochaną Skyler założyłyśmy bloga -->  http://for-hate-to-love.blogspot.de/ . W wolnej chwili zapraszamy ;)
Buziakiiii! :*
Wasza Polaa ^_^

środa, 7 listopada 2012

Wybaczcie :*

Kochani, wiem, że was zawiodłam, iż notka nie pojawia się chyba... 3 tydzień? Nie martwcie się , obiecuję, że w tę sobotę się pojawi na 100 % :*
Ale tym czasem prezent! Ta da! Dla fanów Dramiony (Draco + Hermiona [z Harrego Pottera] mam ciekawą nowinkę;) Otóż wraz, z mą kochaną Skyler, założyłyśmy bloga o tych bohaterach na stronie ---> 
http://for-hate-to-love.blogspot.de/ . 
Blog jest on poświęcony histroii Draco Malfoya, jak i Hermiony Granger, a dokładnie o ich nienawiści, która przerodzi się w zupełnie inne uczucie. Oczywiście, nie zostaną pominięte wątki akcji. Na blogu pojawił się już spis bohaterów, oraz oczekiwany PROLOG. W wolnej chwili, zachęcamy do przeczytania ;) Liczymy, że się spodoba :) Pozdrawiamy!